poniedziałek, 28 września 2015

Zaklęcia i Uroki - Lekcja 3

Temat: Historia zaklęć część 2.

Witam i przepraszam za opóźnienie opublikowania lekcji. Niestety nie miałam czasu ze względów prywatnych. Nadrobię to jednak teraz. Razem z lekcją zostanie udostępniona kartkówka, dzięki której będziecie mogli uzyskać punkty dla waszego domu. Zaczynajmy.
Na poprzednich zajęciach dowiedzieliście się co nieco o historii zaklęć, dzisiaj tą wiedzę uzupełnimy.




W starożytności zawodowi czarodzieje zarabiali, pomagając swoim klientom odnaleźć miłość, zaszkodzić nieprzyjaciołom (klątwa), zdobyć bogactwo, ozdrowieć, zdobywać laury w różnych dziedzinach (nauki czy sportu), przegonić z domu pasożyty albo zniweczyć wpływ uroków rzuconych przez innych czarowników. Zaklęcia łączą się też ściśle ze średniowiecznymi mądrymi, które korzystały z nich w dość prozaicznych celach, jak leczenie chorych, ochrona plonów i żywego inwentarza przed zarazą albo okolicznych mieszkańców przed klątwami. Zaklęcia z rodzaju "zrób to sam" rzucali też amatorzy. Były one obecne wszędzie, tak że nawet jeden z najbardziej sceptycznie nastawionych pisarzy rzymskich pierwszego wieku przyznawał, że "nie ma nikogo, kto nie obawiałby się zaklęć i inkantacji". Zaklęcie to spisane lub wypowiadane słowo lub kilka słów, mających przynieść konkretny skutek.

Powtarza się je wielokrotnie, jednocześnie paląc świece lub kadzidła oraz gestykulując. Niektórzy starożytni Egipcjanie przepisywali je na papirus, rozpuszczali go w piwie i wypijali. Greccy i rzymscy czarownicy tworzyli zaklęcia, kręcąc kołem znanym jako "rhombus". W zależności od kultury zaklęcie mogło zawierać w sobie magiczne słowa albo modlitwę o boską opatrzność. Niektóre zaklęcia śpiewano albo intonowano. Proste, mówione zaklęcia nabrały szczególnej popularności w Europie około dwunastego wieku, kiedy Kościół katolicki zaczął kłaść wielki nacisk na siłę modlitwy ustnej i papieskich błogosławieństw. W średniowieczu czarownice, czarodzieje, a nawet lokalni przedstawiciele Kościoła często przerabiali chrześcijańskie modlitwy na potrzeby magii.

Zaklęcia, których zadaniem było wpłynięcie na zachowanie innej osoby (np.: zaklęcia miłosne), uzdrawiające albo klątwy, miały przynosić najlepsze rezultaty jeśli w ceremonii można było skorzystać z czegoś, co należało do danej osoby, na przykład włosa, skrawka paznokcia albo fragmentu odzieży. Co łudząco przypomina warzenie Eliksiru Wielosokowego, o którym zapewne więcej dowiecie się na lekcjach Eliksirów. Te dwie dzieciny nauki są ze sobą powiązane, mimo tego, że na pierwszy rzut oka aż tak tego nie widać, ale przechodząc do lekcji, takie zaklęcia odzwierciedlały dawne przekonanie, że rzeczy fizycznie połączone - dajmy na to kobieta i jej paznokcie - pozostają w "magicznym" kontakcie, nawet jeśli dzielą je mile. Z braku takiego przedmiotu można było złączyć cel i rytuał za pomocą słów. "Jak ten wosk topnieje", powiada zaklęcie miłosne z pierwszego wieku, "niechaj topnieje jego serce dla mnie. Jak płoną te zioła, niechaj jego ku mnie płonie namiętność. Jak wiążę te nici, niechaj on zwiąże się ze mną". Czasami rzucanie zaklęć wymagało również użycia woskowych albo glinianych figurek lub szmacianych lalek uosabiających cel.

Stosując zaklęcia medyczne, wypychało się natomiast kukłę leczniczymi ziołami. Jeżeli zaklęcie miało przynieść cierpienie, figurkę niszczono. Oczywiście zaklęcia z bajek nie wymagały podobnych ceremonii. Prosty ruch czarodziejską różdżką wystarczył, by z nieśmiałego poety uczynić walecznego rycerza albo karocy zaprzężonej w konie kazać wznieść się pod obłoki i latać.

I to by było wszystko, jeśli chodzi o historię zaklęć tutaj znajdziecie kartkówkę, dzięki której będziecie mogli zdobyć dodatkowe punkty dla domu. :)

/Every

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz